Poszukiwacze skarbów


              Nie wiem co jest na Twojej liście marzeń – jeżeli ją masz , oczywiście, ale mam nadzieję, że powolutku skreślasz kolejne punkty, zaliczasz, realizujesz, czy jakkolwiek by to nazwać. Ja staram się konsekwentnie odhaczać kolejne zrealizowane marzenia.

          Tylko w tym roku zrobiłam sobie piknik przy aktywnym wulkanie, widziałam orki i skaczące wieloryby, jeździłam konno po Islandii, skoczyłam ze spadochronem, itd., itp. Na mojej liście było też CRYSTALS HUNTING, no i – udało się. Co to takiego? 

          To coś w sam raz dla eleganckiej starszej pani, którą powinnam już być powolutku, czyli... Bierzesz wiaderko, łopatkę, grabki, miotełkę, kilof czy co tam ci jeszcze przyjdzie do głowy, i jedziesz gdzieś, na przykład do Arkansas, gdzie możesz za odpowiednią opłatą oczywiście, wykopać swoje osobiste kryształy.

        Miałam to szczęście, że moja amerykańska sąsiadka, Ann,  zabrała mnie na Spirit Gypsy Camp do Oklahomy, a stamtąd pojechaliśmy w trzy pickup tracki do Twin Creek Crystal Mine MT Ida Arkansas.

        Wjechaliśmy w prawdziwe góry i las, podobnie jak w naszych Sudetach, w przepiękną jesień, gdzie w kilku miejscach były jakby odkryte rude zbocza skalno-gliniasto-piaskowe. Koparki, spychacze i ludzie z plastikowymi wiadrami. Zatrzymaliśmy się przy jednym z takich miejsc, zapłaciliśmy po 25 dolarów, zabraliśmy nasze „zabawki” i ruszyliśmy w teren. 

            I tutaj zaczęła się osobista przygoda każdego poszukiwacza skarbów – w ciszy i spokoju, z pięknym widokiem na góry, kopałam, odgarniałam ziemię, próbowałam rozbić skałę, żeby dostać się do żyły kryształów w kamiennej ścianie. Przesypywałam piasek, rozgrabiałam zbitki kamieni i gliny i szukałam kryształów. 

         Mogłam sobie tylko wyobrazić emocje i nadzieje poszukiwaczy złota czy diamentów, tutaj były tylko kryształy górskie, które nie mają jakiejś specjalnej wartości rynkowej, a i tak jarałam się jak dzik w kapuście. Na siedząco, w kucki, na kolanach, a na koniec już w pozycji półleżącej – wydobywałam moje piękne  kryształy. 

        Po co? Po nic. Czy wszystko musi być po coś? Świadomość, że jesteś pierwszą osobą, która kiedykolwiek dotknęła kryształu, zobaczyła piękną kryształową szczotkę – jest niesamowitym przeżyciem. Jesteś odkrywcą .😊

          Czas się zatrzymał, i nagle było już cztery godziny później, i trzeba było jechać kolejne dwie godziny z powrotem do Oklahomy. W moim wiadrze było kilka kawałów zaglinionych skał, z których wystawały kawałki kryształow - potencjalne kryształowe szczotki (nie było jak tego oczyścić na miejscu), kilka kryształów, i duuuużo rudego piachu i gliny. 

        Jadąc tam, miałam malutką nadzieję, że znajdę jakieś naprawdę duże kryształy, ale już na miejscu dowiedziałam się, że na tym samym zboczu są różne poziomy „kopalń” – te najwyżej, jak nasza to tylko kryształowe przedszkole czy żłobek, i są najtańsze, niżej – za $100 możesz wykopać większe kryształy, a żeby wydobyć naprawdę duże, u podnóża góry – płacisz $1000 za dzień.

       Szaleństwo. Ale to pewnie dla zawodowców, którzy z tego żyją. Chyba coś jednak jest w powiedzeniu – ile włożysz tyle wyjmiesz 😉 I tak była to niesamowita frajda, i wszyscy czuliśmy się jak przedszkolaki, które odkrywają nowe światy w piaskownicy, brudni, spoceni, zmęczeni, ale szczęśliwi. 

       Co dalej? Wiadro ze skarbami przyjechało ze mną do Texasu, do domu – kolejne 9-10 godzin w pickup tracku, i dopiero tutaj mogłam namoczyć, a potem pooczyszczać je delikatnie wodą pod ciśnieniem i szczoteczką do zębów. Dlaczego delikatnie ? To wbrew pozorom bardzo kruche stworzenia, i jeżeli chcesz je zachować w jednej grupie, szczotce, czy po prostu w całości – musisz to robić bardzo ostrożnie. 

            To tak jak próba dotarcia do naszego wewnętrznego piękna, czy wrażliwości. Nawet jak wyglądamy na kamiennych, twardych i ostrych, to bardzo łatwo nas zranić, uszkodzić czy rozbić. Im delikatniej zdejmujemy kolejne warstwy gliny, piasku czy innych warstw ochronnych, tym piękniejsze głębie otwierają się przed nami.

         Ludzie, którzy robili to nie pierwszy raz powiedzieli, że żeby naprawdę oczyścić i wybielić kryształy, trzeba je namoczyć na kilka dni w roztworze jakiegoś kwasu, wtedy są naprawdę piekne i lśniące... Ale mi jakoś tak szkoda, to takie trochę istoty z tego świata 😉, chyba pozostawię je lekko rude, i tak są doskonale piękne i jedyne w swoim rodzaju... tak jak KAŻDY Z NAS...



                               



                                                                                                                                                                                                         Tutejsza


 


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Opowiesc o zeglarzu

Port Aransas

Na zaglach