Iguany, strazniczki tajemnicy.

       Moje ulubione meksykańskie "ruiny" to Uxmal na Yukatanie. Nie, żebym widziała jakoś bardzo duzo innych, ale to naprawdę piękne miejsce, nie zadeptane jeszcze kompletnie przez turystów jak Chechen Itza i parę innych. .

    Byłam tam kilka razy, to tylko jakaś godzina drogi od Meridy, gdzie mieszkałam, a dwa ostatnie razy pojechałam tam nie dla kamiennych budowli, tylko dla ich strażników - iguan.

  Jest ich tam naprawdę dużo, siedzą i obserwują, często na szczycie ścian, tak że z dołu widać tylko wystające głowy, czasami w dużych grupach, wystawiają się na słońce i patrzą.


      Wiekszość ludzi, którzy tylko przebiegaja przez kolejną atrakcję turystyczną nawet ich nie zauważa zapewne, są doskonale wtopione w kamienne mury, często zastygają pionowo, ukryte w małych dziurach, albo po prostu siedzą w trawie. 

           Mają w sobie ogromny spokój, i pewną czujność, ale budzą mój niepokój - nie wiem kto kogo obserwuje uważniej - ja je, czy one NAS, ludzi. 

          Może tak naprawdę to strażnicy, pozostawieni tam przez minioną cywilizację, może jest gdzieś tam ukryty portal, łączący dwa czy więcej światów ;-).

 Może mają kamery w oczach? Skanery? Może to kosmiczni szpiedzy? ;-) 

A może pilnują skarbów majańskich, ukrytych gdzieś wśród kamiennych budowli.

        Ludzie w swojej arogancji uważają, że gady nie myślą, próbują tylko przetrwać, ale prawdę mówiąc, nie jestem tego taka pewna, kiedy patrzę na te całkiem spore jaszczurki, a one patrzą na mnie.  

   Nie wiem jak to jest, i prawdę mówiąc... co za różnica? Jedno jest pewne - są piękne - złote, turkusowe, brązowe, szare, białe i zielone, a najczęście, jak sie dobrze przyjżeć, to wielokolorowe, ale to widać dopiero na zdjęciach.

             Te duże z grzebieniami to iguanowi faceci, a te mniejsze to mamuśki i dzieciaki. Siedzą, patrzą, wygrzewają się w słońcu, bo jako zmiennocieplne - nie mogą bez niego życ, zresztą - kto może ;-)

   I po prostu sobie spokojnie żyją, za niczym nie gonią, nigdzie się nie śpieszą, pewnie czasami za czymś do zjedzenia, siedzą i patrzą...

    Zdecydowanie, one były tutaj pierwsze, to jest ich miejsce, a My jesteśmy intruzami.

  Jest teraz ogromna moda na treningi uważności, na bycie w tu i teraz, koncentrowanie się na sobie, i obserwowanie otaczającego nas świata z pozycji jogina czy Buddy...

       Jak zwał, tak zwał... Iguany - poziom mistrz ;-) Czego sobie i Nam wszystkim życzę.


                                                                                                              Tutejsza






Komentarze

Arleta Czyż pisze…
Piękne zdjęcia, a każdy wpis budzi tęsknotę za Meksykiem, słońcem i fiestą.

Popularne posty z tego bloga

Opowiesc o zeglarzu

Port Aransas

Na zaglach